Dziś z innej beczki. Prywata. A bo mam ochotę się podzielić troszkę :)
W kwietniu wybrałam się wraz z rodzinką na krótki urlop. Mąż brał udział w odbywającym się tam półmaratonie, postanowiliśmy więc rozszerzyć pobyt z tej okazji o parę „wakacyjnych” dni. To była bardzo dobra decyzja :)
Nasz urlop nie był typowym wypadem turystycznym. Wiadomo, dla trzylatka zwiedzanie muzeów to marna rozrywka. Postanowiliśmy w Madrycie po prostu pobyć. Na Airbnb.com znaleźliśmy przytulną i przystępną cenowo willę pod Madrytem (polecam z całego serca noclegi przez tego typu system), wynajęliśmy samochód by zwiedzać okoliczne tereny i miasteczka i… w pierwszy pełen dzień pobytu Max się rozchorował. Na szczęście szybko udało się go postawić na nogi i ruszyć na podbój Hiszpanii na ile Maxowi starczyło sił :)
Największą rozrywką dla niego i nie lada przygodą dla nas była przejażdżka kolejką linową TELEFÉRICO. Kolejka w najwyższym punkcie sunie 40 metrów nad ziemią. Emocje gwarantowane ;)
Ja nie mogłam odpuścić Mercado de San Miguel. To targowisko żywności gdzie można posmakować chyba każdego przysmaku hiszpańskiej kuchni.
Dla męża był wspomniany półmataraton. Nie ma niestety relacji z mojej strony. Madryt to miejsce w którym ponoć rzadko pada. Niestety w niedzielę gdy odbywał się bieg, stała się ta rzadkość. Deszczu się nie boję, ale o 8 rano w niedzielę trudno znaleźć otwartą kawiarnię a mokre piknikowanie z dopiero co chorym dzieckiem nie było dobrym pomysłem. Kibicowaliśmy więc z naszego lokum :)
Odwiedziliśmy oddaloną o 90km Segowię w której znajduje się robiący niesamowite wrażenie rzymski akwedukt.Już sama podróż do tego pięknego miasta była ucztą dla oczu. Bardzo się cieszę, że ubezpieczenie wypożyczonego samochodu nie obejmowało mnie jako kierowcy i mogłam cieszyć się widokami pełnymi gór i łąk.
Tymczasem zapraszam na fotorelację.
1 Comment
Kami
8 maja 2015 at 09:04Wielkie zazdro :) widac, że fajnie tam było :)